piątek, 14 marca 2014

Rozdział 10

Po długiej męczarni udało nam się w końcu znaleźć miejsce parkingowe przed szpitalem. Wysiadając z auta Niall dostał sms'a.
-Musimy się pośpieszyć - mruknął pod nosem blondyn, podczas gdy zaczął biec w stronę głównego wejścia. Nie miałam zbytniego wyboru, więc co mi zostało jak nie podążać za nim?! Minęliśmy chyba z tysiąc drzewek, które były posadzone wzdłuż alejki.
'Czemu tak daleko zaparkowałeś dupo?! '
Chłopak był tak zdesperowany, że prawie przewrócił staruszkę o kulach. Jaki on chamski... musiałam podtrzymać starsza Panią, bo zachwiała się niebezpiecznie.
'Meg zachowaj powagę i przeproś za tego debila'
Lekko zasapany podszedł do rejestracji:
-Gdzie leży panna Eleanor Calder???
-Została przeniesiona na oddział ginekologii,  a jest pan kimś z rod... - pielęgniarka ledwo dokończyła wypowiedź
-Dziękuje! - krzyknął i pobiegł dalej.
'Serio?'
Zapytałam samą siebie w duchu i pobiegłam za nim, omijając zgrabnie przeszkody w postacie pacjentów.
Ten hol chyba nie ma końca... Nagle zobaczyłam światełko w oddali... To Hazz otworzył nam drzwi. Lekarz szedł już z drugiego końca oddziału.
-Dobrze, że już jesteście! - wyskoczył uradowany Lou, podczas gdy próbował ukryć swój stres - Lekarz już idzie - Doktor wcale nie miał zamiaru, ani ochoty się śpieszyć. No cóż... już tak się zachowują profesjonaliści. Niecierpliwiliśmy się trochę. Razem tworzyliśmy taki sztuczny tłum... - Ja, Niall, Harry, Louis, Liam z Danielle, Zayn z Perrie i Josh.
-Mam dla państwa dobre wiadomości - wszyscy dychnęliśmy z ulgą i niecierpliwie wsłuchiwaliśmy się dalej - Pani Eleanor, co prawda zostanie jeszcze na obserwacji, ale jest zdrowa. Jej omdlenie zostało spowodowane przemęczeniem oraz osłabieniem organizmu. Typowe objawy takie jak wymioty czy też zwiększony apetyt w tym przypadku wykluczały się wzajemnie, co odbiło się na zdrowiu pacjentki. Teraz potrzebuje przede wszystkim dużo odpoczynku i po żadnym warunkiem nie może się denerwować. Chciałbym jeszcze pogratulować... tylko, który to pan Tomlinson? - zapytał lekarz patrząc w kartotekę
-To ja - zakomunikował Lou robiąc jednocześnie krok do przodu. Był brady i jak udało mi się zauważyć, stróżki potu spływały mu po poliku.
-Zostanie pan ojcem, Gratuluję - uścisnął dłoń chłopaka, podczas gdy cała reszta westchnęła zaskoczona i po chwili doszło do nich tak, do nich, że Lou będzie miał dziecko. Może teraz wyjaśnię dlaczego mnie nie ekscytują takie sytuacje. Otóż nigdy nie wzruszało mnie nic i nie przejmowało. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy się tną i płaczą. Może i jestem z kamienia, ale taka już jestem. Łzy szczęścia zaczęły spływać po policzkach przyszłego ojca.
-Mogę się z nią zobaczyć? - nie dowierzając w swoje szczęście, nadal płakał ja małe dziecko.  
Louis pobiegł do Elki. Wszyscy wiedzieliśmy, że szybko nie wróci od swojej ukochanej. Plan działania był prosty i szybki do zrealizowania. Podzieliliśmy obowiązki, więc nikt zbytnio się przy tym nie namęczy. Postanowiłam, że wciągnę w to jeszcze Holly. Pewnie siedzi z dupskiem przed kompem i czeka, aż ktoś na twetterze napisze co z El. Jej directionerski ciągły niedobór informacji nigdy mi nie przeszkadzał, ale no... ma znajomości . Muszę ja przeprosić, nie powinnam tak na nią naskoczyć :c.
Przyjaciółki mają swoje sekrety, nawet jak nowi kumple pochodzą z najsłynniejszego boysbandu świata. Wracając do naszego nikczemnego planu, trzeba jechać na miasto zrobić zakupy. Nialler oczywiście musi jechać ze mną... kto da prowadzić siedemnastolatce bez prawka :/
,To musi być coś wyjątkowego' powtarzałam sobie w kółko, szukając imprezowego prezentu dla Eleanor. Blondyn czołgał się za mną z torbami pełnymi jedzenia.
-Możemy iść coś zjeść? - spytał mój tragarz - Jestem głodny...
-Mamy pełno jedzenia w torbach, pojedziemy do domu to coś ci ugotuję, zgoda? - zaproponowałam z czystej nie chęci wybierania się po raz piąty do Nando's w ciągu dwóch godzin - Mamy już chyba wszystko, chodźmy do auta - na twarzy Nialla można było zobaczyć wielką ulgę, popędził w stronę podziemnego parkingu. 
'Chyba nie przepada za zakupami....'
W domu zrobiłam na szybko spaghetti. Nawet nie próbowałabym okłamać blondyna w kwestiach żywieniowych od akcji z jogurtem.
Makaron szybko znikał a ja wzięłam się za sprzątanie domu pod imprezkę dla Elci.
***
Wszyscy sprężyli dupy i jakoś idzie do przodu. Perrie i Zayn kończą dmuchać balony, które przy okazji wiesza Harry z Niallem. Danielle i ja nakładamy do stołu. Holly poszła się przebrać a Liam pakuje prezent dla gościa honorowego. Miło, że wszyscy się zaangażowali w mój pomysł i tak chętnie pracują. Nie spodziewałam się, że tak szybko zostanę przyjęta w grono ,,One Direction". W pewnym momencie po domu rozległ się sygnał sms'a
-Już jadą! Chowamy się za narożnikiem! - Hazz dał sygnał do rozpoczęcia akcji. Rolety w dół, światła zgaszone, całkowita cisza. Czekamy na jakikolwiek odgłos otwierania drzwi przez Lou. Chłopacy znaleźli sobie szybko zabawę, no i oczywiście pękają ze śmiechu, który tłumią w sobie.
- Co tu tak ciemno?! - zbulwersowany Boo Bear z lekka wydarł się włączając światło na przeciw wejścia. Dalsze siedzenie za kanapą nie miało już sensu
-Niespodzianka!!! - wydarliśmy się chórkiem wszyscy razem. Plan się sprawdził, bo nowo przybyci domownicy prawie że zeszli na zawał. Zayn z hukiem otworzył szampana przy okazji oblewając połowę domu. Eleanor dała do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł. Na to też byłam przygotowana. Wzięłam do ręki drugą butelkę i podeszłam do niej:
-No a dla nas moja droga po kieliszku Piccolo - uśmiech z powrotem  zamieścił na wszystkich buźkach. Atmosfera bym powiedziała cudowna. Przez przypadek podzieliliśmy się na dwie grupy; damską i męską. Ta nasza plotkowała o dziecku, ciuszkach, pokojem dla dziecka no i innych babskich sprawach. Za to ta druga, jak to ,,mężczyźni" po dobrze znanym każdemu zwyczaju, oblewali przyszłego ojca.
I w tym momencie, mogłoby się wam wydawać, że życie tych bogatszych ludzi jest o wiele lepsze od tych przeciętnych. Otóż nie. Dziennikarze są bardzo czujni. Po niecałej godzinie, pod domem czyhało już paru reporterów. To może wyjaśnić, dlaczego okna od strony ulicy nie zostały odsłonięte. Louis zauważywszy tą sytuację, chciał podzielić się ze światem swoim szczęściem. Loczek wykazał się racjonalnym myśleniem i sprowadził chłopaka na ziemię. Do rozmowy dołączył się blondyn:
-Masz! - zakomunikował, wręczając batona Tomo
-Po co mi to?!
- Masz Snickersa, bo zaczynasz strasznie gwiazdożyć! - telewizyjna metoda, choć znana, to za skutkowała. Wszyscy się roześmiali i atmosfera rozgrzała się na nowo.
To nie był jednak koniec emocji. Zastanówmy się. Całe 1D, Elka, Pezz, Dan, Holly, ja i... Kogoś tu zabrakło. Barbary. My o niej zapomnieliśmy, ale to nie w jej stylu udać się w czyjeś zapomnienie. Co to by świadczyło o jej wrednym charakterze, gdyby nie wpakowała się nieproszona na imprezę w domu swojego ,,chłopaka". Jako ''dziewczyna" Horana weszła do domu od strony tarasu omijając dziennikarzy. Takie drugie wejście dla tajniaków.
Nastała cisza, nikt nic nie mówi, bo dobrze wie, czym to może grozić.
-Jak wam mija zabawa? - padło wścibskie pytanie ze strony nieproszonego gościa
-Baśka nie rób dymu... - sytuację przyjął na klatę Niall - chodź na górę to pogadamy.
-Pfff... - parsknęła - niech będzie... - po raz pierwszy to nie ona zarzuciła rozkaz. Nie obeszło się bez zmierzenia wzrokiem mojej osoby.
,Co za wredny babsztyl' 
Obrażalska panienka powędrowała na górę za blondynem. Jak to Barbara... zarzucając dupskiem, w szpileczkach, na dodatek z wykrzywioną mordą...
Z pokoju chłopaka dochodziły wrzaski wypindrowanej idiotki
-Nie łaska zaprosić swojej dziewczyny?!
-Żebyś odpierdalała akcje jak zawsze?! - odgryzł się niebieskooki
 [..]
-W ogóle po co ja marnuję czas na takiego idiotę?! - nie przestawała się wydzierać i dalej ostro jechała - Po prostu zakończmy naszą znajomość!!!
-Bardzo proszę! Przynajmniej będziesz miała więcej czasu na tych swoich chłoptasiów! - te słowa trochę zabolały chłopaka, ale wiedział, że nie warto kontynuować tej podupadłej już konwersacji - Wiesz, gdzie są drzwi?! Czy może cię odprowadzić?!- podły ostateczne słowa w tym związku.
-Dobrze wiesz, że sobie poradzę!... - wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami od pokoju kłótni, zarówno jak i tymi wejściowymi.
Barbara wyszła, ale chłopaka nie było widać na dole w salonie przez najbliższe 15 minut. Postanowiłam do niego pójść...

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 9

-No i dlatego właśnie przyszłam tu do Was.- ukończyła swój monolog Holly. Prawdę mówiąc nie słuchałam jej. Siedziałyśmy na korytarzu szpitala, na oddziale radiologicznym. Szczerze mówiąc nie sądzę aby ktokolwiek ją słuchał. Wszyscy byli zdenerwowani, a na razie nikt nam nie powiedział co się stało. Niall skoczył po jakieś gorące napoje z automatu. Przyniósł kilka kaw, nikt nie tknął. Stojąc na zimnej podłodze ostygły zupełnie. Spojrzałam po wszystkich po kolei. Harry, Zayn i Liam siedzieli na przeciwko mnie. Wszyscy troje spali. Pozostali po mojej stronie. Josh po mojej prawej, Holly po lewej. Mój kuzyn podał mi klucze od domu, bełkocząc coś w stylu "idź z Holly się przespać, potem się zmienimy". Nie miałyśmy zamiaru się sprzeciwiać. Byłyśmy padnięte, w końcu siedzenie w szpitalu całą noc nie jest czymś, co nie męczy. Powlokłyśmy się w stronę wyjścia, zanim zniknęłyśmy za zakrętem rzuciłam krótkie spojrzenie na blondyna, który w tym momencie siedział z głową schowaną w dłoniach. Chyba zasnął.... Uśmiechnęłam się lekko i zniknęłam za zakrętem.
-Zaczekajcie!- ktoś za nami biegł i krzyczał na cały korytarz. odwróciłam się i zobaczyłam Nialla, przy którym stała pielęgniarka i karała go za krzyczenie w szpitalu. W sumie miała racje.- Idę z Wami, jestem padnięty.- mruknął. I co miałyśmy zrobić? To jego dom. Bez słowa dojechaliśmy do domu. Blondyn od razu pobiegł na górę, my położyłyśmy się na jednej kanapie w salonie.
-Wolisz Harrego czy Nialla?- zapytała po kilku minutach. Poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku.
-Harry jest moim przyjacielem.
-Po kilku dniach?!- zawołała, uciszyłam ją wzrokiem.
-Tak.- mruknęłam.
-Czyli wolisz Nialla?
-Zwariowałaś?! On ma dziewczynę, a poza tym to nie!- krzyknęłam, tym razem ona skarciła mnie wzrokiem. Z poddenerwowania zaczęłam składać koc w równą kostkę.
-Prześpij się z nim, to najlepszy sposób.-westchnęła.
-Z kim? W ogóle nie będę się z nikim ruchać! nie jestem jakąś dziw..- nie skończyłam, bo Holly posłała mi zabójcze spojrzenie.
-Dokończ.-wyszeptała.-Dziwką tak?! To chciałaś powiedzieć?- zaczęłam machać głową w lewo i w prawo, nie zdążyłam jednak jej zatrzymać w żaden sposób. Wyszła trzaskając drzwiami.
-Co wy wyprawiacie?- wychrypiał Niall, schodząc po schodach. Kosmyki jego włosów były rozwiane każdy w zupełnie w inną stronę. Siedziałam sztywno na kanapie, czując mokrość w oczach.
-Coś nie tak?- zapytał.
-Wszystko ok.- mruknęłam szybko wycierając kroplę spływającą po poliku.
-Jeśli chodzi o ten jogurt to przepraszam, nie wiedziałem że będziesz aż tak to przeżywała.- sapnął, powiedział to na żarty. Wiadomo, że nikt by nie przeżywał jogurtu. Uśmiechnęłam się mimo woli.
-Pokłóciłam się z Holly.- powiedziałam po chwili. Zrobił minę typu 'uuu, nie dobrze'.
-Meg.- zawołał krótko, spojrzałam na niego, a ten mi zrobił zdjęcie.
-Niall! Wyglądam okropnie!- krzyknęłam widząc na jego iPhonie moje zdjęcie.- Błagam Ciebie, usuń to! Wyglądam jakbym miała jakiegoś zamuła!-Niall się tylko ze mnie śmiał. Stał i rechotał w najlepsze.
'Boże, co za idiota'
-Usunę jak dasz mi Ciebie nauczyć grać na gitarze.- odparł. Zabrzmiało to tak dziwnie, że zrobiłam minę głoszącą 'że co proszę?'.  W sumie zawsze chciałam się tego nauczyć.- Brakuje mi ucznia, a ty masz długie palce.
           No i co z tego, że mam długie palce ?! Powiedz w końcu, ze chcesz mnie do łóżka zaciągnąć! O oł... za dużo czasu spędzonego z Holly. Przyniósł gitarę i usiadł obok mnie na kanapie.
-Znaczy... trochę tam grywałam na gitarze.- westchnęłam, podczas gdy on grał Wake me up.- Nie śpiewasz?- zapytałam szczerze zdziwiona, przecież on jest wokalistą! Poczekałam, aż przejdzie refren i zaczęłam śpiewać.

Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start 


Przestał grać, wpatrywał się w struny gitary.
-Coś nie tak? Dlaczego nie grasz?!- zbulwersowałam się, bo zaczęło mi się podobać, no. Brzydko śpiewam pewnie, i wytrąciłam go z rytmu!
-Nie... Tylko nie spodziewałem się..
-Czego?
-Że tak śpiewasz ładnie.- po jego wypowiedzi mnie zamurowało. Poczułam, jak moje policzki aż wrzą.- Brałam lekcje śpiewu.- odpowiedziałam wstając pospiesznie i  poszłam do kuchni. Jaka ja głodna jestem...
-Meg! Twój brat dzwoni, mówi że to pilne!- krzyknął blondyn z salonu, zerwałam się do biegu w stronę telefonu. Chwyciłam za słuchawkę, cisza. Niall cały czerwony już się dławi śmiechem. Co go tak śmieszy? Zaraz zaraz...
-Ja nie mam przecież brata.- po tym zdaniu wybuchłam śmiechem i aż się położyłam na podłogę.
          Po dziesięciominutowym śmiechu (ja leżałam na podłodze, on na kanapie. Pomijając fakt, że co na siebie spojrzeliśmy to jeszcze bardziej się śmialiśmy xD) w końcu przestaliśmy. W sumie nie wiem co nas tak śmieszyło...sytuacja może i była śmieszna, ale nie aż tak. Przez całe moje życie się tak nie uśmiałam, jak przez te kilka dni w tym domu. Chyba doznaliśmy w tym samym momencie głupawki, bo to nie był śmiech ze śmiesznej sytuacji, to była faza. W pewnym momencie usłyszeliśmy szczęk kluczy w drzwiach i błyskawicznie podnieśliśmy się z podłogi.
-Nialler, Barbara do mnie dzwoniła, bo nie odbierasz... oddzwoń do niej lepiej.- Liam wkroczył do salonu i położył się na kanapie. Blondyn pobiegł na górę, a ja? No właśnie. Nie mam co robić! Pokłóciłam się z przyjaciółką, która na pewno mi nie przebaczy tak szybko. Nawet nie mam chłopaka, nikogo w sumie. Powlokłam się schodami na górę. Przechodząc obok pokoju Nialla PRZYPADKIEM usłyszałam kawałek rozmowy. W zasadzie będąc na tym piętrze nie dało się tego nie usłyszeć. Darł mordę w najlepsze, a drzwi na dodatek były uchylone. Z resztą możecie mi nie wierzyć, ale słyszałam nawet, jak osoba z drugiej strony telefonu krzyczy. Nie m pojęcia co, ale sam fakt.
-Daj spokój! Nie zdradzam Cię! To kuzynka Josha, a z resztą skąd wiesz o niej!?
-...!?
`uuu, widzę że mowa o mnie...` usiadłam na podłodze pod drzwiami i słuchałam dalej.
-Co?! Chcesz ją zobaczyć? Przecież to nie jest eksponat, z resztą ona ma dopiero siedemnaście lat.
-...!
-Nie.
-...!
-Świetnie... na razie.- warknął na koniec i się chyba rozłączył. Błyskawicznie wstałam  i pobiegłam w stronę swojego pokoju. Ledwo zdążyłam, bo Niall już wychodził , kiedy ja zamknęłam drzwi od swojego.
-Megan!- ktoś wrzasnął z dołu. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół. Wszyscy zarwaliśmy noc i nic nie jedliśmy, więc w jadalni napotkałam jedzenie.
`Boże, dziękuję Ci`
Na pudełku od jedzenia było napisane Nandos. Co to w ogóle jest!? Widziałam to kiedyś na mieście i na Q2 arena, ale nigdy w tym nie zamawiałam. Przeszła mi przez głowę, że chcą mnie otruć. To by było opłacalne (:>). Sięgnęłam  po coś w panierce i włożyłam całe do ust. Żułam żułam żułam.
-Dobre.- stwierdziłam z całą buzią wypchaną podejrzaną potrawą.
`Ej... ale to serio dobre`
Zjadłam jeszcze cztery takie cosie i mnóstwo frytek. Jak babcie kocham, muszę kiedyś wziąć Holly do tego całego Nandos. Oczywiście, kiedy się już pogodzimy, bo nie sądzę aby chciała teraz gdziekolwiek ze mną iść.
-Jedziesz do szpitala?- zapytał blondyn, Liam się nie odzywał, bo co chwilę przysypiał. Wzruszyłam ramionami.
-To jedziemy razem?- spytał ponownie. Boże człowiek, czego ty ode mnie chcesz?! Nagle naszła mnie dzika myśl, że przecież lepiej aby Barbie mnie z nim nie widziała na mieście. O nie nie. Nie mam zamiaru im psuć związku. W sumie lepiej by dla Nialla było, aby sobie znalazł wartego siebie.
-Jadę.- rzekłam krótko zakładając czarne converse  przed kostkę.
Wsiedliśmy do czarnego range rovera z rejestracją `A69`. Co za zboki, nawet samochód mają zboczony. Usiadłam na fotelach o białej, skórzanej tapicerce. Czysta tak bardzo, jakby ktoś na nią pluł i polerował rękawem. Niall co chwilę zmieniał radio, którego słuchaliśmy w aucie. Na jednej ze stacji usłyszałam piosenkę, którą bardzo lubię ale nie znam tytułu ani wykonawcy.
-Zostaw, proszę.- mruknęłam przyglądając się mojemu ramieniu widocznego w bocznym lusterku. Uśmiechnął się i podgłośnił minimalnie.
-Jaki jest tytuł tej piosenki?- zapytałam.
-Live while we're young
-A wykonawca?-zapytałam ponownie, ale tym razem jego reakcja była dziwna. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem,  zupełnie nie patrzył na drogę.
-Na serio nie wiesz?- zakpił i przerzucił bieg.
`NOSZ KURWA MÓWIĘ, ŻE NIE`
Zamiast tego pokiwałam głową, lecz na mojej twarzy można było dostrzec zdenerwowanie.
-To nasza piosenka.- powiedział. O cholera..
-Na prawdę?-Jako odpowiedź tylko sapnął. Siedzieliśmy w ciszy kilka minutek, kiedy zaczął padać deszcz, a nad nami zebrały się kłęby czarnych chmur. "Padać" to zbyt kucykowe określenie. To była po prostu ulewa.
-Cholera, no. Nie ma miejsca na parkingu, trzeba gdzieś poszukać.- po tym przeklnął cicho pod nosem.
'Nie ładnie tak klnąć w towarzystwie damy :3'
-Tam jest wolne.- wskazałam w miejsce, gdzie kilkanaście metrów przed nami było puste pole. Przyspieszył, ale ktoś okazał się szybszy i po chamsku nam się wpieprzył przed nas. Zaśmiałam się, ale blondyn posłał mi wrogie spojrzenie, od którego momentalnie ucichłam.
-Mogę się przefarbować na blond?- zawołałam, kiedy spojrzałam na jego ciemne odrosty.
-Yhymm.-mruknął cicho.
-Dziękuję, że mnie raczysz słuchać, ale żeby m nie było... zgodę uzyskałam od dorosłego :3
Jeszcze kurwa się szturnę na blond'

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 8

Poszliśmy do parku, który znajdował się dosłownie dwie przecznice dalej. Harry usiadł na ławce, więc byłam zmuszona uczynić to samo.
-Nie jesteś z Anglii, prawda?- zapytał od razu, kiedy moje pośladki wylądowały na ławce.
-Jestem z Irlandii, przeprowadziłyśmy się już dosyć dawno do Londynu, ale nadal nie ogarniam waszego akcentu i rozkładu miasta.- uśmiechnął się słodko, ale ja nie odwzajemniłam tego gestu- Dzisiaj w nocy na prawdę nic tego...- wyjaśniłam.
- Wiem, przecież jesteśmy przyjaciółmi, a poza tym on ma dziewczynę.
`zaraz zaraz... PRZYJACIÓŁMI ?!` w środku krzyczałam, na zewnątrz jednak zmusiłam się na lekki uśmiech.
-O wilku mowa.- mruknął patrząc przed siebie. Dopiero po chwili zobaczyłam o co Harry`emu chodziło. Dosłownie trzydzieści metrów przed nami zobaczyliśmy....
-Barbara...- wyszeptałam widząc, jak dziewczyna całuje się z jakimś chłopakiem, zupełnie różnym od Nialla. Spojrzałam na towarzysza, jak zareagował na ten szokujący widok? On jednak siedział wyluzowany, podparł się łokciem o oparcie i oglądał.
-Wiedziałeś?!- zawołałam.
-Nie drzyj się tak, bo nas zobaczą. Wiedziałem, wszyscy wiemy.
-Niall też?- zapytałam z nutką żalu.
-Oczywiście, że tak.- mruknął i spojrzał na żwirową ścieżkę. - On ją zbyt mocno kocha, ona go wcale.- dodał tym samym, ponurym głosem.
           Z tego powodu, że jestem dość wrażliwa, po prostu pociekły mi same łzy. Wtuliłam się w Harrego, który po tej opowieści był zupełnie wyprany z emocji. Wypłakałam mu się w szyję, co było nawet trochę zabawne. Jednak ani ja, ani on się nie zaśmialiśmy. W końcu położyłam się wzdłuż na ławce, pozwalając kolanom być na kolanach Harry`ego i stopom zwisając swobodnie poza ławką.
-Dlaczego ty taka mała jesteś?- zaśmiał się i zaczął rysować kółka palcem, na mojej rzepce.
- Zapytaj się pana boga.- prychnęłam.
-Lubię małe.- stwierdził po chwili ciszy, a ja poczułam jak moje policzki robią się gorące. Uśmiechnęłam się lekko, mimo woli.
-Idziemy do domu?- zapytał i ściągnął moje nogi z jego. Skinęłam tylko głową  ruszyliśmy w stronę domu.
***
-Chcę poznać wasze dziewczyny.-stwierdziłam po kilku minutowym marszu. Harry przyglądał mi się kilka sekund w milczeniu.
-Nie sądzę, abyś WSZYSTKIE polubiła.- odparł kładąc szczególny nacisk na słowo 'wszystkie'.  Fakt, że wypowiedział to zdanie nieco INACZEJ bardzo mnie zdziwił.
-Jak to nie wszystkie? Z którą coś nie tak?- zapytałam prosto z mostu, kiedy dochodziliśmy do furtki prowadzącej na nasz ogródek.
-No wiesz... Ogólnie to zależy od Twojego gustu, ale ja osobiście nienawidzę Barbary i Danielle.- Zrobiłam dziwną minę, próbując się domyślić, czyje to dziewczyny. Posłałam kilka spojrzeń Harry'emu, chyba zrozumiał, bo uśmiechnął się słodko i odpowiedział.
-Danielle to dziewczyna Liama, tego miłego, a Barbara to dziewczyna Nialla.- odpowiedział nadal lekko chichocząc.
Posłałam mu minę pełną podziękowań, że mimo naszej krótkiej znajomości rozumiemy się bez słów.
-Uważaj na nie... Są podstępne i wredne.- dodał po chwili. Chciałam wybuchnąć śmiechem, to zdanie może i powodowałoby salwy śmiechu. Jednak nawet nawet się nie uśmiechnęłam, bo Harry zrobił na prawdę poważną minę. Widać było, że nie żartował.
'Co one Ci zrobiły?'
Nagle zaczął trząść głową w prawo i w lewo. Dość agresywnie, następnie odgarnął loki na bok, mnie w tym czasie zupełnie zamurowało. To było dość dziwne, ale i imponujące. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, on też mi się przyglądał. Trwało to dość długo, nasze spojrzenia przeszywały siebie, lecz przerwanie było zbyt trudne. Zieloność jego tęczówek więc mnie pożerała. W jednej sekundzie coś mnie pogilgotało w nosie i kilka razy, głośno psiknęłam. Niestety, psując atmosferę.
-Na zdrowie.- uśmiechnął się lekko, odwzajemniłam uśmiech.
           Do wieczora nic się szczególnego nie działo, obejrzałam z Harrym i Louisem kilka filmów. Nie mam pojęcia, gdzie w  tym czasie była reszta. Nim się spostrzegłam była już dwudziesta druga. Louis oznajmił, że jest zmęczony i powlókł się niczym zombie do swojego pokoju. Spojrzałam na Harry'ego, ten przyglądał się schodom, jakby jeszcze nie zrozumiał, że Louisa już na nich nie ma.
-Gdzie reszta chłopaków?- zapytałam nieco zachrypniętym głosem.
-Niall gdzieś wyszedł z Barbie, Liam z Dan , Zayn nie wiem...pewnie z Per- mruknął ponuro. Chyba na prawdę nie lubi Barbary, skoro ją nazywa 'Barbie'.- Chce Ci się spać?- zapytał kładąc nogi przed sobą, na ławie.
-Nie.-wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem. On jednak usłyszał i westchnął lekko. - Czekamy na resztę, aż wrócą?
-Możemy.- odpowiedział i przymknął na chwilę oczy.
'Jak można o tej porze iść spać?!'
           Przewróciłam oczami i włączyłam telewizor. Przeskakując kanały natrafiłam na film 'nie na mój wiek'. Nie martwcie się, to tylko horror. Mówiąc TYLKO nie pomyślałam o jednym...To AŻ horror. Po prostu nienawidzę takiego typu filmów. Nagle pokazali lustro i człowieka przed nim. Za gościem pokazała się straszna twarz, mnie aż zmroziło.
-Harry.- wyszeptałam gorączkowo, szturchając śpiącego chłopaka za ramię. Kilka razy powtarzałam jego imię, aż w końcu się obudził.
-Co jest?- wymruczał.
-Zasnąłeś, oglądam horror, ale się boję.- wyglądało to może żałośnie, ale w tym momencie się nad tym nie zastanawiałam, jak moja twarz w tym wypadnie. Było ciemno, nikogo nie było przy mnie, oprócz śpiącego Harrego i na dodatek oglądałam SAMA horror. Co byście zrobili w takiej sytuacji? Może się nie boicie horrorów. Ja niestety tak. Bez słowa mnie przytulił, poczułam przyjemne ciepło bijące od jego osoby. Wtuliłam się do jego klatki piersiowej i zasnęłam.
***
-Patrz jak słodko wyglądają.- mruknął jakiś głos.
-Cicho idioto, bo ich obudzisz!
-Udało mu się.- mruknęłam otwierając po woli oczy. Ujrzałam nad sobą trzy twarze. Louis, Liam i Zayn...  Blondyn siedział znudzony na fotelu. Przyjrzałam mu się kilka sekund. Ten spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok. Wyglądało to strasznie nienaturalnie.
'Co ja się nim przejmuję?!'
-Przepraszam!- wyjęczał Louis. Dopiero teraz zobaczyłam w jakiej pozycji spałam. Przytulona byłam do Harrego, który jeszcze smacznie spał.  Z prędkością światła od niego odskoczyłam i spaliłam buraka. Może nie ma w tym nic wstydliwego. Ja jednak nienawidzę być przyłapywana na czymkolwiek, nawet na leżeniu przytulona na kanapie.
-Co na śniadanie?- zapytałam szybko rozgladając się po pokoju, napotkałam tylko wzrok londyna. od razu spojrząłam w inną stronę, lekko speszona.
'Co się dzieje do cholery?!'
 -To co sobie zrobisz.- mruknął Zayn, zmroziłam go wzrokiem. Mimo tego wstałam i powlokłam się do kuchni. Czułam, jak wszyscy się na mnie gapią. Przyspieszyłam krok i zniknęłam za ścianą. Otworzyłam lodówkę, która jak już wspominałam była wypchana po brzegi. Jednak moim oczom ukazał się jogurt truskawkowy. Intuicja wręcz nakazała mi po niego sięgnąć. Zatrzymałam kubeczek w lodówce wzrokiem i odwróciłam się po łyżeczkę. Chwyciłam metalowe urządzenie i z powrotem do lodówki. Nagle mnie scięło z nóg.
-GDZIE JEST MÓJ JOGURT?!- wrzasnęłam na cały dom, odpowiedział mi czyjś chichot. Ktoś mi zajebał mój jogurt! Wręcz pobiegłam cała głodna i w nerwach (Megan głodna- Megan zła) do jadalni. Tam co zobaczyłam? Nialla, który w najlepsze już kończył jeść moje śniadanko. Rzuciłam mu miażdżące spojrzenie. Zawsze na wszystkich to działało, znam osoby, które na mój wzrok aż piszczały. Tak, chodzi o Holly. Na niego nie działało. Może nie mogłam się skupić i wykonać spojrzenia jak należy? Zrobił minę typu 'Fuck yeach, jeden zero dla mnie, dziwko'. No może bez tego na końcu, chociaż kto go tam wie.
 -Dlaczego to zrobiłeś?
-To mój dom, moja lodówka i niestety...mój ulubiony i jedyny jogurt w tym domu.- odparł z miną pełną tryumfu.
-Pożałujesz tego.- warknęłam, obmyślając już tortury i zemsty, jakie mogę wykorzystać na blondynie. Po jego twarzy trudno było ocenić czy się boi, czy śmieje. Wiadomo, że mnie jeszcze dobrze nie zna.
-Zobaczymy.- mruknął podając mi pusty kubeczek, zapewne z myślą abym go wyniosła. Tego już było za wiele. W myślach już go uderzyłam w twarz, w realu stałam odrętwiała. Jak ktoś może być aż tak chamski?! Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam na górę, do swojego pokoju.
-No co za chuj, no.- warknęłam, kiedy zaburczało mi potężnie w brzuchu. Moim oczom ukazała się paczka chipsów Walkers, które dostałam od Josha kilka dni temu. Nie tknięta. Szybko ją opróżniłam.
-Jaka ja głodna jesteeeem!- krzyknęłam do ściany. Nie mam pojęcia czego się spodziewałam, że ona da mi śniadanie?
          Zeszłam na dół, tam siedział Niall i Harry. Nagle nie wytrzymałam i wypaliłam:
-Niall mi zeżarł mój truskawkowy jogurt!
Blondyn przewrócił oczami, jednak nie zwracałam na niego uwagi.
-Przecież ty nienawidzisz truskawkowych.- stwierdził Harry bardzo zdziwiony.
-Zrobiłeś to specjalnie!- ryknęłam głośno i rzuciłam się w stronę blondyna, który już leżał skulony ze śmiechu. Harry w ostatnim czasie wstał i mnie przytrzymał. Jak babcie kocham w odpowiednim momencie, bo blondynek by połowę twarzy miał siną.
-Specjalnie się zmusiłeś go zjeść, aby młodej zrobić na złość?!- zaśmiał się Harry wybuchając śmiechem.
-Był ohydny!!!- wrzasnął Niall i ryknął jeszcze głośniejszym rechotem. Zrobiłam minę 'og god, why' i zaczęłam się śmiać razem z nimi. Aż do łez.
-Jesteście... niemożliwi.- wysapałam między salwami śmiechu.
-Możecie się przestać śmiać?!- zawołał Louis z drugie końca pokoju, widać było że nie ma zamiaru się śmiać. Coś się stało...
-El jest w szpitalu.- wyszeptał. Wszyscy skamienieliśmy, wiadomo nie znam jej, ale jego mina nie głosiła nic w stylu 'wszystko będzie dobrze'.

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 7

            Przetarłam zmęczone oczy i obróciłam zegarek w swoją stronę. Jest trzecia w nocy, a ja nie mogę spać ,bo ktoś chrapie. Niedowiary, że nikt oprócz mnie tego nie słyszy. Mruknęłam groźnie przykrywając głowę kołdrą. Leżałam tak kilkanaście minut wsłuchując się w irytujące odgłosy. W pewnym momencie wszystko ustało i z ulgą przymknęłam oczy. 
-Nareszcie. - warknęłam, już czując przyjemne odrętwienie przy zasypianiu. Moje szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Hałas nie dość że wrócił, to jeszcze z podwojoną siłą. Cisnęłam kołdrą o podłogę i ruszyłam, aby coś z tym zrobić. Nie mogę pozwolić na całą noc spędzoną w taki sposób. Kiedy spojrzałam w długi, ciemny korytarz trochę zwątpiłam. Stanęłam na środku niego, cała sztywna ze strachu. W takich momentach właśnie przypominają się wszystkie horrory. 
           Słysząc, że chrapanie ciągle nie ustaje wparowałam do pokoju, z którego dochodziły odgłosy. Moje oczy już trochę przyzwyczaiły się do ciemności, ale nadal widziałam tylko zarysy niektórych mebli. Cała w nerwach doskoczyłam do łóżka i okładając delikwenta dość żałosnymi ciosami, starałam się go obudzić. 
 `nawet nie wiem kto to jest`- mruknęłam w myślach. Obrócił się do mnie i w odbiciu światła księżyca zobaczyłam jego oczy. Były niebieskie. Nie, to zbyt zwyczajne określenie. To były oczy koloru szafiru na tle błękitnego oceanu w bezchmurny dzień!- krzyknęłam w myślach, wyobrażając sobie mnie, tańczącą po plaży. Moja wyobraźnia jest dość specyficzna.
 -Nie chrap!- wydusiłam z trudem, bo kilka sekund uśmiechałam się patrząc w jego oczy. Aby to nie było źle postrzegane zerwałam się z łóżka, na którym siedziałam i cisnęłam w chłopaka poduszką. -Co ty robisz, dziewczyno?!- krzyknął szeptem. Przetarł twarz dłonią i spojrzał na mnie, jakbym zwariowała. 
-Chrapiesz- warknęłam ze znudzoną miną. -Przyszłam tu, abyś przestał, więc przestań. Byłabym wdzięczna, jakbyś mnie odprowadził do mojego pokoju. 
-Niby dlaczego?- zapytał, unosząc brwi. 
-Bo jest ciemno i się boję- odpowiedziałam lekko się rumieniąc. Czekałam na jego wypowiedź kilka minut. Może się zastanawia? Usiadłam ze zmęczenia na łóżku. Po kilku minutach ponownie usłyszałam chrapanie. 
-Nie śpij!- krzyknęłam i zaczęłam go szarpać za ramię. 
-Nie mam zamiaru ruszać się z łóżka. Idź sama. Po tej odpowiedzi odchyliłam kołdrę i wpakowałam mu się do cieplutkiego łóżka. 
-Co ty robisz?!
-Idę spać. Patrzył się na mnie kilkanaście sekund. Najwyraźniej podejmował decyzję. 
-Okej, dobranoc.- stwierdził odwracając się do mnie plecami. 
-Dobranoc.- odpowiedziałam i zaciągnęłam się zapachem kołdry. Następnie ją pogładziłam ręką. Była przyjemnie gładka. 
`dobranoc Horan` szepnęłam w myślach i ponownie zasnęłam.
                                              * 6 rano *
              Obudziłam się, kiedy pierwsze promienie słońca wdarły się do pokoju. Wygramoliłam się zręcznie z łóżka i ostrożnie otworzyłam drzwi. Jak mnie ktoś zobaczy codziennie wychodzącą z cudzego pokoju to może mieć niewłaściwe podejrzenia. Wychyliłam głowę na korytarz i odetchnęłam z ulgą. Był puściutki, więc ruszyłam na palcach do swojego pokoju. Na środku drogi poczułam, że muszę się odwrócić. Strach i poczucie zażenowania sprawiły, że sparaliżowana stanęłam jak słup. Zobaczyłam Harry`ego przyglądającemu się moim ruchom. Zaczerpnęłam głęboko nową porcję powietrza. Patrzeliśmy na siebie bez słów kilkadziesiąt sekund. Cisza panująca między nami była bardziej torturująca, niż jakby mi zrobił awanturę. Tak jak myślałam, na pewno sobie pomyślał, że ja i Horan... 
-Nie wspomnę o tym nikomu, młoda.-mruknął cicho i poczłapał w stronę schodów. 
-Ale o czym?- zapytałam, lecz z moich poruszających się ust nie wydostał się żaden odgłos. - Ja się zabiję.- warknęłam sarkastycznie kładąc się na moim łóżku. Po dwóch godzinach umyta, wyspana, umalowana już siedziałam na krześle czekając na pozostałych. Rozejrzałam się po pustej jadalni. Jak na facetów mają śliczny dom. Kremowe ściany idealnie łączyły się z ciemnym drewnem mebli, a różowawe storczyki na oknie były aż zadziwiająco zadbane. `jezus maria, co ja zrobiłam, przecież każdy w tym domu będzie mnie uważał za jakąś dziwkę! Przecież Horan ma dziewczynę, a ja mam dopiero siedemnaście lat!` schwyciłam się za głowe i poczułam, jak ciepłe krople spływają mi po policzku. Wszelkie siły mojej wysokiej samooceny opuściły mnie w kilka sekund. 
-Zrobiłam z siebie idiotkę.- wyszeptałam starając się chociaż na minutę powstrzymać potoki łez. Jeśli się wyprowadzę będę postrzegana jak jakaś opętana fanka, która chce się z nimi na siłę zaprzyjaźnić. Zostając pokazałabym jednak, że nie zrobiłam według mnie nic złego. Zero pokory. Rozdwojony ciemny tunel, na którego końcach jest wejście do jednej rzeki porażki.
'może Horanowi wmówić, że to był sen, a przed Harrym wszystko wyjaśnię?' 
         Ten plan może i by się udał. Tylko potrzebna współpraca Harry'ego. Odwróciłam się, bo usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Błyskawicznie otarłam jakiekolwiek ślady płaczu, a na ustach zawitał mi sztuczny uśmiech. Zobaczyłam chłopaka w bluzce w paski, w zasadzie tylko po tym go rozpoznaję. Za każdym razem, kiedy go widzę ma na sobie ten wzór. Może też po mocnych zarysach szczęki. Obok niego stał niestety, Horan. Jak on ma na imię? Muszę się podszkolić w rozpoznawaniu, bo oszaleję na tych domysłach. Muszę trochę podsunąć blondynowi myśl, że to był sen.
-Dzień dobry, jak się spało?- zapytałam spokojnie.
-Dobrze, co chcesz na śniadanie?- zapytał chłopak w paski. - Dostaniesz jajecznicę.- stwierdził nie słuchając nawet mojej odpowiedzi.
-Śniło Ci się może coś?-zapytałam modląc się w myślach, aby powiedział, że tak. Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Ty mi się śniłaś, że przyszłaś w nocy i mi się wpakowałaś do łóżka.- stwierdził śmiesznie mrużąc oczy. 
-Co?- zaśmiałam się czując w środku niepokój.- Mi się dobrze spało, tylko ktoś chrapał.- spojrzałam z wyrzutem na Horana, ale ten ani na sekundę nie zmienił swojej miny.
-Na pewno tego nie zrobiłaś?- zapytał siadając na krześle, nadal patrzył mi w oczy.
-Oczywiście, że nie.- skłamałam- Gdzie ta jajecznica?- zapytałam poirytowana, troszkę za szybko zmieniłam temat i atmosfera między nami stała się jeszcze bardziej krępująca. Przede mną postawiono cieplutki talerz ze śniadankiem.
     Z szybkością światła pochłonęłam posiłek i zaniosłam do zmywarki pusty talerz. W międzyczasie doszła do stołu jeszcze pozostała czwórka chłopaków. W tym mój kuzyn z równie zaspaną miną jak pozostali. Rzuciłam Harry'emu ostrzegawcze spojrzenie. pokiwał głową i wrócił do rozmowy z jednym z nich. 
       Po dwudziestu minutach stania w kuchni i czekania na Harrego, aż łaskawie do mnie przyjdzie stało się. 
-Musimy porozmawiać.- rzekłam poważnym tonem.
-Też tak sądzę. Spotkajmy się za pół godziny przed domem.
       Odszedł bez słowa, a czas leciał nieubłaganie wolno. Jeszcze trzeba osobno wyjść, aby nic nie podejrzewali. Postanowiłam, że wyjdę wcześniej. Ubrałam moje kochane vansy i wymknęłam się z domu. Trzy dni nie wychodziłam z domu, co w moim przypadku jest nie do zniesienia. Odetchnęłam świeżym powietrzem i usiadłam na ławce przed domem.
-Gdzie on jest?- zapytałam sama do siebie patrząc na czubki butów. Siedziałam tak około pięciu minut, aż w końcu raczył wyjść.
-Nareszcie.
-Chodźmy do parku.- stwierdził otwierając przede mną czarną, metalową furtkę.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 6

Chłopcy występowali w programie, który polegał mniej-więcej na zadawaniu pytań do fanów przez reporterkę. Najwięcej do powiedzenia miał Liam, Louis a może Lucas? Nie wiem mylą mi się. Siedziałyśmy na kanapie w całkowitej ciszy, wsłuchując się w głos wydobywający się z telewizora. Padały pytania typu ,Jak się dogadujecie się w zespole?' ,Co robicie przed koncertem, żeby się odstresować?' ,Jak reagujecie na piski fanek?'. W końcu padło pytanie ,Kogo ciekawego ostatnio poznaliście?'. W tle można było usłyszeć , bum tara tssss' wykonane przez mojego kuzyna na perkusji. Szatyn wskazał na Harrego. Widocznie chciał, aby to on odpowiedział na to pytanie. Po chwili zastanowienia poprawił loki na głowie i zaczął opowiadać o mnie, tak O MNIE!!!. Holly mnie szturchnęła mówiąc:
- Czy ty to słyszysz?! - zapytała z niedowierzaniem - On mówi o tobie!- wykrzykując mi do ucha. Nagle zapadła cisza.
- Ma na imię Megane... - dodał, kontynuując odpowiedź - Poznaliśmy ją dzięki Joshowi, to jego kuzynka. Jest miłą i uroczą dziewczyną... - ściszyłam to kolorowe pudło i usłyszałam w tle pytanie ,Co ty robisz?!', jednak rozmyślałam, uświadomiłam sobie, że wszystkie ich fanki pewnie oglądają ten program razem z nami. Dziennikarka zakończyła wywiad słowami ,O resztę pytajcie na Twitterze'. Odruchowo wyciągnęłam komórkę z kieszeni i weszłam na wcześniej wspomniany portal społecznościowy. Wpisałam hasło 'Megane' i zobaczyłam tweety dociekliwych fanek. Wcale nie były złośliwe, wręcz przyjemnie miłe. Szukałam wymówki, żeby chodź na chwilę pozbyć się mojej przyjaciółki.
-Holly? Pojechałabyś do mnie i wzięła tą walizkę, którą spakowałam przed przyjazdem Josha? - spytałam, robiąc słodką minkę.
-Nie możemy jechać razem? - zaproponowała z lenistw.
-Nie mam kluczy od domu, a otwartego raczej nie zostawię. Co nie?
-No OK, wrócę za jakieś dwie godziny - mówiła podchodząc do drzwi. Wzięła kurtkę i wyszła. Miałam trochę czasu dla siebie. Przerzuciłam na kanał z muzyką. Akurat leciał mój ulubiony kawałek. Zaczęłam tańczyć i śpiewać wędrując do kuchni. Postanowiłam zrobić coś do jedzenia, zarówno dla mnie i Holly, jak i wszystkich innych nieobecnych w tej chwili w domu.
-Pewnie będą głodni...- mruknęłam pod nosem. Otworzyłam lodówkę, żeby zobaczyć co ewentualnie mogę przygotować i zobaczyłam karton soku pomarańczowego. Od razu przypomniałam sobie incydent z nocy i popadłam w stan, pospolicie zwany głupawką. Przez dłuższą chwilę, że tak powiem, lekko mi odwalało. W końcu się uspokoiłam i dojrzałam w lodówce kurczaka i różne warzywa.
-Już wiem co upichcę - powiedziałam pod nosem wyciągając składniki. Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie kurczak curry i sałatka z pomidorami. Umiem dość dobrze gotować, przynajmniej tak sądzę. Do głowy przyszła mi myśl, o mojej kochanej mamusi, która nie potrafiła dziecku nawet obiadu zrobić. Zadzwonił telefon, był to Josh.
- Hejka, co tam porabiasz bez nas?
- Naprawdę cię to interesuje... - droczyłam się z nim - stoję w ogrodzie, bo dom się pali - wybuchnęłam złośliwym śmiechem, ale on się nie zaśmiał.
- Dobra, uszykuj się wpadniemy po ciebie i Holly, pojedziemy na miasto coś zjeść Ok?
- Nie widzę potrzeby - stwierdziłam podejrzliwym głosem - coś już ugotowałam z nudów, a Holly pojechała po moje ciuchy i będzie za jakieś pół godziny.
- Fajnie wiedzieć, że jedziesz do domu, a tam obiad na ciebie czeka - w tym momencie usłyszałam oklaski. Chyba jednak domowe jedzenie to u nich rzadkość - będziemy za 45 minut, na razie - rozłączył się.
To była dość spontaniczna rozmowa. Wywnioskowałam z niej tyle, że muszę uszykować siedem nakryć do stołu. Zanim się obejrzałam wróciła już Holly. Pogadałyśmy trochę, bo burzliwa atmosfera już trochę opadła.
Nakryłyśmy do stołu i zostało nam tylko czekać na chłopaków. Włączyłam jakąś muzykę w salonie i wyszłam razem z moją przyjaciółką na taras. Usiadłyśmy sobie na bujanej ławce, rozkoszując się świeżym powietrzem. Tak jak obiecali, przyjechali za około 40 minut od telefonu. Wchodząc do domu narobili trochę, dobra... niezły hałas. Zerwałam się z wygodnego miejsca i szybkim krokiem weszłam z powrotem do salonu. Zobaczyłam rozbawioną szóstkę dzieciaków, bo ich zachowanie wskazywało na ten właśnie stopień rozwinięcia umysłowego. Blondyn poniuchał i od razu przybiegł do stołu. Myślę, że od razu zacząłby jeść, ale Holly pokręciła głową i poczekał na resztę domowników. Kiedy wszyscy już usiedli do stołu, posypało się parę komplementów. Najwidoczniej wszystkim smakowało. Miałam wrażenie, jakby nie wierzyli, że sama to przygotowałam. Josh zaoferował, że posprząta po posiłku. Harry poszedł na chwilę na górę. Wrócił dość szybko z pudełkiem na płyty. Po cichu naradził się z kolegami z zespołu i zaprosił nas do salonu na film. Wszyscy usiedli na dość sporym narożniku i z uwagą wpatrywali się w ekran. Już po napisach początkowych stwierdziłam, iż to jakieś romansidło. Zapowiadało się miłe popołudnie, więc nie zgłaszałam sprzeciwów.
*** godzina 23:00 ***
Film okazał się dość długi, niektórzy poszli już do swoich pokoi. Ja postanowiłam wziąć szybki prysznic. Czułam się trochę dziwnie, bo prawie nikogo tu nie znam. Powlokłam się do łazienki na górze. Szybko się wykąpałam i przebrałam. Wpakowałam się do chłodnego łóżka. Powoli powieki same mi się zamykały. Usnęłam.

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 5

Obudziłam się w obcym domu,w pokoju chłopaka leżącego obok mnie. Nie powiem, dość nie codzienny widok.
`przecież to nic takiego`
Wstałam, starając się przy tym nie narobić hałasu lub przez przypadek go nie szturchnąć. Kierowałam się na palcach (bezgłośnie) w stronę wyjścia. Rozluźniłam przy wychodzeniu chód, kiedy zahaczyłam małym palcem od nogi o framugę drzwi. Syknęłam z bólu wylewając przy tym potok przekleństw. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak głośne musiały być moje odgłosy. Kiedy obrócił się na drugi bok, ja zastygłam z prawą nogą zgiętą ku górze oraz z obolałym palcem w ręce. Już nawet do oczu napłynęły mi łzy, zanim Harry żółwim tempem usiadł na łóżku.
`Cholera`
-Jak Ci się spało?-zapytał spokojnym tonem.
-Muszę wykopać Josha z gościnnego- mruknęłam-Ale dziękuję
-Chcesz do łazienki pierwsza?- zapytał zachrypniętym głosem. Mimowolnie się zarumieniłam. Skinęłam głową i weszłam do łazienki gdzie już były moje rzeczy. Nie zastanawiając się nad sposobem w jaki tu się znalazły weszłam pod prysznic.
`Miły nawet ten Harry`
Nawet bardzo miły, a może Josh miał racje? Zapewne Holly doradzi mi, żebym z nim od razu do łóżka poszła. Nie ma to jak wsparcie przyjaciół.
      Wyszłam ubrana w To. Szłam długim korytarzem, kiedy się z kimś zderzyłam. Fakt, że jestem niższa od każdego w tym domu sprawił, że podniosłam wzrok na wysokość twarzy towarzysza. Zobaczyłam tego blondyna, którego spotkałam w nocy w kuchni. Uśmiechnął się szeroko. Oczywiście z racji tego, że jestem dobrze wychowana i skromna odwzajemniłam uśmiech.
-Chodź na dół, pewnie czekają
Ruszyliśmy dalej korytarzem. Nagle moja noga zaliczyła bliskie spotkanie z komodą i wyłożyłam się na podłogę.
-No rzesz, cholerna szafka-warknęłam do siebie czekając, aż chłopak mnie po męsku podniesie. Stał rozbawiony i  nawet nie myślał o ruszeniu się z pomocą.
-No Horan, ledwo ją poznałeś, a ona już przed Tobą leży- stwierdził Harry podając mi rękę.
`Co to miało niby znaczyć ?!`
Burknęłam coś pod nosem schodząc po schodach do jadalni.
-Dzisiaj zostajesz sama, tutaj. My jedziemy na spotkanie- odezwał się podczas śniadania Josh.
-Mogę zaprosić Holly, TATO?- zapytałam akcentując ostatnie słowo. Wszyscy kiwnęli głową. No to przynajmniej coś.
   Zaraz po śniadaniu wyszli bez słowa. Jedynie Harry pokiwał mi zamykając drzwi. Żadnego wyjaśnienia, kiedy wrócą. Chwyciłam za komórkę i wykonałam telefon do przyjaciela.
-Holly, chata chłopaków wolna, wbijaj
-Już lecę - rozłączyła się. Rzuciłam telefon na stolik i walnęłam się (dosłownie) na kanapę. Może pozwiedzam ich pokoje? W sumie i tak się nie dowiedzą...
    Weszłam po schodach na górę. Hm...to pozwiedzam tylko pokój Josha, Harrego.... dobra, wszystkich od razu. Weszłam do drugiego pokoju po lewej stronie. Na komodzie w pokoju stały ramki ze zdjęciami. Pierwsza fotografia przedstawiała jakąś muzułmańską rodzinę. Między nimi stała roześmiana blondynka.
-A więc to ty- mruknęłam widząc znajomą twarz. Wyszłam z pokoju, zaglądając do następnego.
`przecież z tego pokoju wychodził blondyn`
Bez głębszych fascynacji weszłam do pokoju. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu zdjęć. Tym razem również znajdowały się na komodzie, ale po lewej stronie. Zobaczyłam w międzyczasie na łóżku siedzącego skrzata w zielonym kapeluszu. Pewnie dostał go od jakiejś fanki.
-Czyj to pokój..- wyszeptałam podchodząc do pierwszej fotografii. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podskoczyłam ze strachu i prawie bym stłukła ramkę. Na szczęście złapałam ją w ostatnim momencie.Odłożyłam ozdobę z powrotem na miejsce. Sapnęłam z ulgą i zbiegłam na dół.
-Już idę!- krzyknęłam biegnąc w stronę drzwi. Ominęłam zręcznie kanapę, o którą zapewne bym się wywaliła.
- To ja, debilu- prychnęła roześmiana Holly.
-Właź- odetchnęłam z ulgą.
-Znowu się wywaliłaś- stwierdziła spoglądając na moje posiniaczone kolana.
Opowiedziałam jej wszystko co się działo.
-Idź z nim do łóżka- powiedziała.
-Z blondynem?- zapytałam- W ogóle z nikim nie będę szła do łóżka- machnęłam ręką.
-No gdzie z blondynem. Z Harrym- uśmiechnęła się zachęcająco. nie jednak ten pomysł nie przekonał..
-Nie. Ja stracę dziewictwo z kimś kogo kocham i w wieku dziewiętnastu lat.
-Dlaczego akurat dziewiętnaście?- zapytała sięgając po ciasteczko. Dobrze znała odpowiedź. Tak sobie obmyśliłam i koniec.
-A co z tym francuzem?- zaśmiałam się. Holly natomiast milczała, czerwona jak burak.
-On ma taki śmieszny akcent- parsknęła śmiechem.- Ciągle mi powtarza `hobie coś na studiach, cho jest oghomnie wahżne` - uniosła jeden palec mądrze do góry idealnie naśladując akcent chłopaka. Zaśmiałyśmy się głośno.
  Po dziesięciu minutach chichotu włączyłam MTV. To co zobaczyłyśmy zmusiło nas do opuszczenia szczęk. Spojrzałyśmy po sobie nie dowierzając.

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 4

- Chyba mnie nie zauważyli - pomyślałam. W głębi duszy, tak naprawdę nie chciałam ich teraz poznawać. Uznałam, że Josh nas najlepiej sobie przedstawi. Leżąc w salonie na sofie, przykryta kocem, uświadomiłam sobie, że czatując tutaj na nich, nie zdążyłam nawet przejść do gościnnego. Poza tym to i tak nie miałoby sensu, ponieważ pewnie śpi tam mój kuzyn. Chłopacy byli tak wykończeni, że powędrowali od razu do swoich pokoi, znajdujących się na górze. Wsłuchując się w kroki stawiane po stopniach, postanowiłam położyć się spać.
*** Dwie godziny później ***
Przebudziło mnie pragnienie. Dość mocno zaschło mi w gardle, więc urządziłam sobie przechadzkę do kuchni. Wzięłam do ręki szklankę, po czym otworzyłam lodówkę i nalałam sobie trochę soku pomarańczowego. Jak na dom, w którym mieszka tylko płeć męska, urządzenie AGD, z którego korzystałam, było zadziwiająco dokładnie wypełnione jedzeniem. Wracając do salonu zauważyłam lustro. Wiecie... mam taką przypadłość, że po prostu kocham się przeglądać.
- Jezu.... jak ja wyglądam - powiedziałam, poprawiając sobie włosy. W odbiciu zauważyłam dwie postacie. Z drugiego końca kuchni doszły mnie ciche chichoty. Szybko się odwróciłam i krzyknęłam podskakując z przerażenia na widok blondyna w dresach i szatyna w samych bokserkach. Dźwięk wydany przeze mnie najwidoczniej obudził wszystkich innych, bo było słychać otwierające się drzwi i kroki stawiane po schodach.
- Yyy... kim wy jesteście? - zadałam pytanie przerażonym głosem.
- ... raczej powiedz nam, kim ty jesteś i co robisz w naszym domu? - odpowiedział ciemnowłosy. Chciałam już wszystko zacząć tłumaczyć, kiedy za mną stały jeszcze trzy inne osoby i Josh.
- Widzę, że już się poznaliście - powiedział zaspanym głosem jedyny znany mi chłopak. W jednym wszyscy się zgadzaliśmy. Nikt nie rozumiał o co w tym, dość dziwnym zdarzeniu chodzi.
- Już wszystko tłumaczę... - dodał - to jest Megane, moja kuzynka. Teraz, przez pewien czas jestem za nią odpowiedzialny. Wziąłem ją tutaj ze sobą, bo 18-stkę kończy dopiero za parę miesięcy. Chyba nie będzie tutaj nikomu przeszkadzała?
- Taka ślicznotka..., skąd tak durny pomysł - odparł wysoki brunet z burzą loków na głowie lekko podśmiewając się pod nosem. Z trochę zawstydzonym wyrazem twarzy, zaczęłam poprawiać sobie włosy.
- Możemy już iść z powrotem spać? - ktoś zarzucił pytanie zachrypniętym głosem
- Jestem za - odparł szatyn. Domownicy powędrowali na górę, a ja, jak wcześniej na sofę. Chłopak, ten, który prawił mi komplementy przyszedł za mną do salonu i troskliwym głosem spytał:
- Będziesz tu tak spała przez resztę nocy?
- A masz może jakiś lepszy pomysł? - wścibsko zapytałam.
- Chodź ze mną na górę i się nie wygłupiaj - zaprosił dość przekonującym tonem. Sprawił na mnie dobre wrażenie. Wydał się miły i zabawny, więc czemu nie? Odpowiedziałam mu potwierdzającym gestem i poszliśmy w stronę schodów.
- Tędy proszę madame - rzekł z szerokim uśmiechem na twarzy, wskazując jednocześnie na górę. Siedząc u niego w sypialni, łatwo stwierdziłam, że jest otwarty i szuka nowej znajomości. Dowiedziałam się, że ma na imię Harry i lekko zilustrował mi kolegów z zespołu. Ja też opowiedziałam mu o swoim dotychczasowym losie, oraz jak poznałam ich perkusistę. Później rozmawialiśmy już o wszystkim i o niczym zarazem. Żartowaliśmy i wydurnialiśmy się dokładnie tak samo jak ja z Holly. Zupełnie nie rozumiem, czemu mój kuzyn ostrzegał mnie przed nim. W końcu byłam już tak zmęczona, że nie wytrzymałam i zasnęłam na jego łóżku.