piątek, 14 marca 2014

Rozdział 10

Po długiej męczarni udało nam się w końcu znaleźć miejsce parkingowe przed szpitalem. Wysiadając z auta Niall dostał sms'a.
-Musimy się pośpieszyć - mruknął pod nosem blondyn, podczas gdy zaczął biec w stronę głównego wejścia. Nie miałam zbytniego wyboru, więc co mi zostało jak nie podążać za nim?! Minęliśmy chyba z tysiąc drzewek, które były posadzone wzdłuż alejki.
'Czemu tak daleko zaparkowałeś dupo?! '
Chłopak był tak zdesperowany, że prawie przewrócił staruszkę o kulach. Jaki on chamski... musiałam podtrzymać starsza Panią, bo zachwiała się niebezpiecznie.
'Meg zachowaj powagę i przeproś za tego debila'
Lekko zasapany podszedł do rejestracji:
-Gdzie leży panna Eleanor Calder???
-Została przeniesiona na oddział ginekologii,  a jest pan kimś z rod... - pielęgniarka ledwo dokończyła wypowiedź
-Dziękuje! - krzyknął i pobiegł dalej.
'Serio?'
Zapytałam samą siebie w duchu i pobiegłam za nim, omijając zgrabnie przeszkody w postacie pacjentów.
Ten hol chyba nie ma końca... Nagle zobaczyłam światełko w oddali... To Hazz otworzył nam drzwi. Lekarz szedł już z drugiego końca oddziału.
-Dobrze, że już jesteście! - wyskoczył uradowany Lou, podczas gdy próbował ukryć swój stres - Lekarz już idzie - Doktor wcale nie miał zamiaru, ani ochoty się śpieszyć. No cóż... już tak się zachowują profesjonaliści. Niecierpliwiliśmy się trochę. Razem tworzyliśmy taki sztuczny tłum... - Ja, Niall, Harry, Louis, Liam z Danielle, Zayn z Perrie i Josh.
-Mam dla państwa dobre wiadomości - wszyscy dychnęliśmy z ulgą i niecierpliwie wsłuchiwaliśmy się dalej - Pani Eleanor, co prawda zostanie jeszcze na obserwacji, ale jest zdrowa. Jej omdlenie zostało spowodowane przemęczeniem oraz osłabieniem organizmu. Typowe objawy takie jak wymioty czy też zwiększony apetyt w tym przypadku wykluczały się wzajemnie, co odbiło się na zdrowiu pacjentki. Teraz potrzebuje przede wszystkim dużo odpoczynku i po żadnym warunkiem nie może się denerwować. Chciałbym jeszcze pogratulować... tylko, który to pan Tomlinson? - zapytał lekarz patrząc w kartotekę
-To ja - zakomunikował Lou robiąc jednocześnie krok do przodu. Był brady i jak udało mi się zauważyć, stróżki potu spływały mu po poliku.
-Zostanie pan ojcem, Gratuluję - uścisnął dłoń chłopaka, podczas gdy cała reszta westchnęła zaskoczona i po chwili doszło do nich tak, do nich, że Lou będzie miał dziecko. Może teraz wyjaśnię dlaczego mnie nie ekscytują takie sytuacje. Otóż nigdy nie wzruszało mnie nic i nie przejmowało. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy się tną i płaczą. Może i jestem z kamienia, ale taka już jestem. Łzy szczęścia zaczęły spływać po policzkach przyszłego ojca.
-Mogę się z nią zobaczyć? - nie dowierzając w swoje szczęście, nadal płakał ja małe dziecko.  
Louis pobiegł do Elki. Wszyscy wiedzieliśmy, że szybko nie wróci od swojej ukochanej. Plan działania był prosty i szybki do zrealizowania. Podzieliliśmy obowiązki, więc nikt zbytnio się przy tym nie namęczy. Postanowiłam, że wciągnę w to jeszcze Holly. Pewnie siedzi z dupskiem przed kompem i czeka, aż ktoś na twetterze napisze co z El. Jej directionerski ciągły niedobór informacji nigdy mi nie przeszkadzał, ale no... ma znajomości . Muszę ja przeprosić, nie powinnam tak na nią naskoczyć :c.
Przyjaciółki mają swoje sekrety, nawet jak nowi kumple pochodzą z najsłynniejszego boysbandu świata. Wracając do naszego nikczemnego planu, trzeba jechać na miasto zrobić zakupy. Nialler oczywiście musi jechać ze mną... kto da prowadzić siedemnastolatce bez prawka :/
,To musi być coś wyjątkowego' powtarzałam sobie w kółko, szukając imprezowego prezentu dla Eleanor. Blondyn czołgał się za mną z torbami pełnymi jedzenia.
-Możemy iść coś zjeść? - spytał mój tragarz - Jestem głodny...
-Mamy pełno jedzenia w torbach, pojedziemy do domu to coś ci ugotuję, zgoda? - zaproponowałam z czystej nie chęci wybierania się po raz piąty do Nando's w ciągu dwóch godzin - Mamy już chyba wszystko, chodźmy do auta - na twarzy Nialla można było zobaczyć wielką ulgę, popędził w stronę podziemnego parkingu. 
'Chyba nie przepada za zakupami....'
W domu zrobiłam na szybko spaghetti. Nawet nie próbowałabym okłamać blondyna w kwestiach żywieniowych od akcji z jogurtem.
Makaron szybko znikał a ja wzięłam się za sprzątanie domu pod imprezkę dla Elci.
***
Wszyscy sprężyli dupy i jakoś idzie do przodu. Perrie i Zayn kończą dmuchać balony, które przy okazji wiesza Harry z Niallem. Danielle i ja nakładamy do stołu. Holly poszła się przebrać a Liam pakuje prezent dla gościa honorowego. Miło, że wszyscy się zaangażowali w mój pomysł i tak chętnie pracują. Nie spodziewałam się, że tak szybko zostanę przyjęta w grono ,,One Direction". W pewnym momencie po domu rozległ się sygnał sms'a
-Już jadą! Chowamy się za narożnikiem! - Hazz dał sygnał do rozpoczęcia akcji. Rolety w dół, światła zgaszone, całkowita cisza. Czekamy na jakikolwiek odgłos otwierania drzwi przez Lou. Chłopacy znaleźli sobie szybko zabawę, no i oczywiście pękają ze śmiechu, który tłumią w sobie.
- Co tu tak ciemno?! - zbulwersowany Boo Bear z lekka wydarł się włączając światło na przeciw wejścia. Dalsze siedzenie za kanapą nie miało już sensu
-Niespodzianka!!! - wydarliśmy się chórkiem wszyscy razem. Plan się sprawdził, bo nowo przybyci domownicy prawie że zeszli na zawał. Zayn z hukiem otworzył szampana przy okazji oblewając połowę domu. Eleanor dała do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł. Na to też byłam przygotowana. Wzięłam do ręki drugą butelkę i podeszłam do niej:
-No a dla nas moja droga po kieliszku Piccolo - uśmiech z powrotem  zamieścił na wszystkich buźkach. Atmosfera bym powiedziała cudowna. Przez przypadek podzieliliśmy się na dwie grupy; damską i męską. Ta nasza plotkowała o dziecku, ciuszkach, pokojem dla dziecka no i innych babskich sprawach. Za to ta druga, jak to ,,mężczyźni" po dobrze znanym każdemu zwyczaju, oblewali przyszłego ojca.
I w tym momencie, mogłoby się wam wydawać, że życie tych bogatszych ludzi jest o wiele lepsze od tych przeciętnych. Otóż nie. Dziennikarze są bardzo czujni. Po niecałej godzinie, pod domem czyhało już paru reporterów. To może wyjaśnić, dlaczego okna od strony ulicy nie zostały odsłonięte. Louis zauważywszy tą sytuację, chciał podzielić się ze światem swoim szczęściem. Loczek wykazał się racjonalnym myśleniem i sprowadził chłopaka na ziemię. Do rozmowy dołączył się blondyn:
-Masz! - zakomunikował, wręczając batona Tomo
-Po co mi to?!
- Masz Snickersa, bo zaczynasz strasznie gwiazdożyć! - telewizyjna metoda, choć znana, to za skutkowała. Wszyscy się roześmiali i atmosfera rozgrzała się na nowo.
To nie był jednak koniec emocji. Zastanówmy się. Całe 1D, Elka, Pezz, Dan, Holly, ja i... Kogoś tu zabrakło. Barbary. My o niej zapomnieliśmy, ale to nie w jej stylu udać się w czyjeś zapomnienie. Co to by świadczyło o jej wrednym charakterze, gdyby nie wpakowała się nieproszona na imprezę w domu swojego ,,chłopaka". Jako ''dziewczyna" Horana weszła do domu od strony tarasu omijając dziennikarzy. Takie drugie wejście dla tajniaków.
Nastała cisza, nikt nic nie mówi, bo dobrze wie, czym to może grozić.
-Jak wam mija zabawa? - padło wścibskie pytanie ze strony nieproszonego gościa
-Baśka nie rób dymu... - sytuację przyjął na klatę Niall - chodź na górę to pogadamy.
-Pfff... - parsknęła - niech będzie... - po raz pierwszy to nie ona zarzuciła rozkaz. Nie obeszło się bez zmierzenia wzrokiem mojej osoby.
,Co za wredny babsztyl' 
Obrażalska panienka powędrowała na górę za blondynem. Jak to Barbara... zarzucając dupskiem, w szpileczkach, na dodatek z wykrzywioną mordą...
Z pokoju chłopaka dochodziły wrzaski wypindrowanej idiotki
-Nie łaska zaprosić swojej dziewczyny?!
-Żebyś odpierdalała akcje jak zawsze?! - odgryzł się niebieskooki
 [..]
-W ogóle po co ja marnuję czas na takiego idiotę?! - nie przestawała się wydzierać i dalej ostro jechała - Po prostu zakończmy naszą znajomość!!!
-Bardzo proszę! Przynajmniej będziesz miała więcej czasu na tych swoich chłoptasiów! - te słowa trochę zabolały chłopaka, ale wiedział, że nie warto kontynuować tej podupadłej już konwersacji - Wiesz, gdzie są drzwi?! Czy może cię odprowadzić?!- podły ostateczne słowa w tym związku.
-Dobrze wiesz, że sobie poradzę!... - wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami od pokoju kłótni, zarówno jak i tymi wejściowymi.
Barbara wyszła, ale chłopaka nie było widać na dole w salonie przez najbliższe 15 minut. Postanowiłam do niego pójść...

7 komentarzy:

  1. Tak! Jest! Nareszcie! Fuck yeeeeeeaaaaa! :D
    W końcu to zrobiłeś, Niall! Hahaahah :D
    Cudny rozdział.
    Nie spodziewałam się.. :3

    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero znalazłam tego bloga i bardzo mi się podoba! Dodaje do obserwowanych i czekam na nn.

    zapraszam do mnie.
    http://alwaytogethe.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a my z linkiem zapraszamy do zakładki spam ;) /A

      Usuń
  3. Jeju dalej, proszę!!! to takie niesamowite a ja czytam czytam i nagle co? nic, właśnie dalej nic nie pisało :( Czekam na kolejny rozdział jak najszybciej :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. dzięki ;p ale już byłyśmy nominowane ;) http://directioner-of-destination.blogspot.com/p/libsten-awards.html

      Usuń