czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 7

            Przetarłam zmęczone oczy i obróciłam zegarek w swoją stronę. Jest trzecia w nocy, a ja nie mogę spać ,bo ktoś chrapie. Niedowiary, że nikt oprócz mnie tego nie słyszy. Mruknęłam groźnie przykrywając głowę kołdrą. Leżałam tak kilkanaście minut wsłuchując się w irytujące odgłosy. W pewnym momencie wszystko ustało i z ulgą przymknęłam oczy. 
-Nareszcie. - warknęłam, już czując przyjemne odrętwienie przy zasypianiu. Moje szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Hałas nie dość że wrócił, to jeszcze z podwojoną siłą. Cisnęłam kołdrą o podłogę i ruszyłam, aby coś z tym zrobić. Nie mogę pozwolić na całą noc spędzoną w taki sposób. Kiedy spojrzałam w długi, ciemny korytarz trochę zwątpiłam. Stanęłam na środku niego, cała sztywna ze strachu. W takich momentach właśnie przypominają się wszystkie horrory. 
           Słysząc, że chrapanie ciągle nie ustaje wparowałam do pokoju, z którego dochodziły odgłosy. Moje oczy już trochę przyzwyczaiły się do ciemności, ale nadal widziałam tylko zarysy niektórych mebli. Cała w nerwach doskoczyłam do łóżka i okładając delikwenta dość żałosnymi ciosami, starałam się go obudzić. 
 `nawet nie wiem kto to jest`- mruknęłam w myślach. Obrócił się do mnie i w odbiciu światła księżyca zobaczyłam jego oczy. Były niebieskie. Nie, to zbyt zwyczajne określenie. To były oczy koloru szafiru na tle błękitnego oceanu w bezchmurny dzień!- krzyknęłam w myślach, wyobrażając sobie mnie, tańczącą po plaży. Moja wyobraźnia jest dość specyficzna.
 -Nie chrap!- wydusiłam z trudem, bo kilka sekund uśmiechałam się patrząc w jego oczy. Aby to nie było źle postrzegane zerwałam się z łóżka, na którym siedziałam i cisnęłam w chłopaka poduszką. -Co ty robisz, dziewczyno?!- krzyknął szeptem. Przetarł twarz dłonią i spojrzał na mnie, jakbym zwariowała. 
-Chrapiesz- warknęłam ze znudzoną miną. -Przyszłam tu, abyś przestał, więc przestań. Byłabym wdzięczna, jakbyś mnie odprowadził do mojego pokoju. 
-Niby dlaczego?- zapytał, unosząc brwi. 
-Bo jest ciemno i się boję- odpowiedziałam lekko się rumieniąc. Czekałam na jego wypowiedź kilka minut. Może się zastanawia? Usiadłam ze zmęczenia na łóżku. Po kilku minutach ponownie usłyszałam chrapanie. 
-Nie śpij!- krzyknęłam i zaczęłam go szarpać za ramię. 
-Nie mam zamiaru ruszać się z łóżka. Idź sama. Po tej odpowiedzi odchyliłam kołdrę i wpakowałam mu się do cieplutkiego łóżka. 
-Co ty robisz?!
-Idę spać. Patrzył się na mnie kilkanaście sekund. Najwyraźniej podejmował decyzję. 
-Okej, dobranoc.- stwierdził odwracając się do mnie plecami. 
-Dobranoc.- odpowiedziałam i zaciągnęłam się zapachem kołdry. Następnie ją pogładziłam ręką. Była przyjemnie gładka. 
`dobranoc Horan` szepnęłam w myślach i ponownie zasnęłam.
                                              * 6 rano *
              Obudziłam się, kiedy pierwsze promienie słońca wdarły się do pokoju. Wygramoliłam się zręcznie z łóżka i ostrożnie otworzyłam drzwi. Jak mnie ktoś zobaczy codziennie wychodzącą z cudzego pokoju to może mieć niewłaściwe podejrzenia. Wychyliłam głowę na korytarz i odetchnęłam z ulgą. Był puściutki, więc ruszyłam na palcach do swojego pokoju. Na środku drogi poczułam, że muszę się odwrócić. Strach i poczucie zażenowania sprawiły, że sparaliżowana stanęłam jak słup. Zobaczyłam Harry`ego przyglądającemu się moim ruchom. Zaczerpnęłam głęboko nową porcję powietrza. Patrzeliśmy na siebie bez słów kilkadziesiąt sekund. Cisza panująca między nami była bardziej torturująca, niż jakby mi zrobił awanturę. Tak jak myślałam, na pewno sobie pomyślał, że ja i Horan... 
-Nie wspomnę o tym nikomu, młoda.-mruknął cicho i poczłapał w stronę schodów. 
-Ale o czym?- zapytałam, lecz z moich poruszających się ust nie wydostał się żaden odgłos. - Ja się zabiję.- warknęłam sarkastycznie kładąc się na moim łóżku. Po dwóch godzinach umyta, wyspana, umalowana już siedziałam na krześle czekając na pozostałych. Rozejrzałam się po pustej jadalni. Jak na facetów mają śliczny dom. Kremowe ściany idealnie łączyły się z ciemnym drewnem mebli, a różowawe storczyki na oknie były aż zadziwiająco zadbane. `jezus maria, co ja zrobiłam, przecież każdy w tym domu będzie mnie uważał za jakąś dziwkę! Przecież Horan ma dziewczynę, a ja mam dopiero siedemnaście lat!` schwyciłam się za głowe i poczułam, jak ciepłe krople spływają mi po policzku. Wszelkie siły mojej wysokiej samooceny opuściły mnie w kilka sekund. 
-Zrobiłam z siebie idiotkę.- wyszeptałam starając się chociaż na minutę powstrzymać potoki łez. Jeśli się wyprowadzę będę postrzegana jak jakaś opętana fanka, która chce się z nimi na siłę zaprzyjaźnić. Zostając pokazałabym jednak, że nie zrobiłam według mnie nic złego. Zero pokory. Rozdwojony ciemny tunel, na którego końcach jest wejście do jednej rzeki porażki.
'może Horanowi wmówić, że to był sen, a przed Harrym wszystko wyjaśnię?' 
         Ten plan może i by się udał. Tylko potrzebna współpraca Harry'ego. Odwróciłam się, bo usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Błyskawicznie otarłam jakiekolwiek ślady płaczu, a na ustach zawitał mi sztuczny uśmiech. Zobaczyłam chłopaka w bluzce w paski, w zasadzie tylko po tym go rozpoznaję. Za każdym razem, kiedy go widzę ma na sobie ten wzór. Może też po mocnych zarysach szczęki. Obok niego stał niestety, Horan. Jak on ma na imię? Muszę się podszkolić w rozpoznawaniu, bo oszaleję na tych domysłach. Muszę trochę podsunąć blondynowi myśl, że to był sen.
-Dzień dobry, jak się spało?- zapytałam spokojnie.
-Dobrze, co chcesz na śniadanie?- zapytał chłopak w paski. - Dostaniesz jajecznicę.- stwierdził nie słuchając nawet mojej odpowiedzi.
-Śniło Ci się może coś?-zapytałam modląc się w myślach, aby powiedział, że tak. Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Ty mi się śniłaś, że przyszłaś w nocy i mi się wpakowałaś do łóżka.- stwierdził śmiesznie mrużąc oczy. 
-Co?- zaśmiałam się czując w środku niepokój.- Mi się dobrze spało, tylko ktoś chrapał.- spojrzałam z wyrzutem na Horana, ale ten ani na sekundę nie zmienił swojej miny.
-Na pewno tego nie zrobiłaś?- zapytał siadając na krześle, nadal patrzył mi w oczy.
-Oczywiście, że nie.- skłamałam- Gdzie ta jajecznica?- zapytałam poirytowana, troszkę za szybko zmieniłam temat i atmosfera między nami stała się jeszcze bardziej krępująca. Przede mną postawiono cieplutki talerz ze śniadankiem.
     Z szybkością światła pochłonęłam posiłek i zaniosłam do zmywarki pusty talerz. W międzyczasie doszła do stołu jeszcze pozostała czwórka chłopaków. W tym mój kuzyn z równie zaspaną miną jak pozostali. Rzuciłam Harry'emu ostrzegawcze spojrzenie. pokiwał głową i wrócił do rozmowy z jednym z nich. 
       Po dwudziestu minutach stania w kuchni i czekania na Harrego, aż łaskawie do mnie przyjdzie stało się. 
-Musimy porozmawiać.- rzekłam poważnym tonem.
-Też tak sądzę. Spotkajmy się za pół godziny przed domem.
       Odszedł bez słowa, a czas leciał nieubłaganie wolno. Jeszcze trzeba osobno wyjść, aby nic nie podejrzewali. Postanowiłam, że wyjdę wcześniej. Ubrałam moje kochane vansy i wymknęłam się z domu. Trzy dni nie wychodziłam z domu, co w moim przypadku jest nie do zniesienia. Odetchnęłam świeżym powietrzem i usiadłam na ławce przed domem.
-Gdzie on jest?- zapytałam sama do siebie patrząc na czubki butów. Siedziałam tak około pięciu minut, aż w końcu raczył wyjść.
-Nareszcie.
-Chodźmy do parku.- stwierdził otwierając przede mną czarną, metalową furtkę.

2 komentarze:

  1. huuhuhuhu...
    Rozwaliła mnie ta akcja :D
    Znam ten ból. :3
    Cudny rozdział. ♥

    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog :D

    Zapraszam do mnie http://youmakemestrong11125669.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń