sobota, 21 grudnia 2013

rozdział 3

***następnego ranka***
-Zbiera się, zabierz te wszystkie rzeczy na noc co potrzebujesz- rzucił przez ramię. Dziękuję za jakiekolwiek wyjaśnienie gdzie i po co jedziemy. Mimo mojego sprzeciwu pobiegłam do pokoju. Nawet lubię takie niewiadome podróże. Pamiętam, jak mama na urodziny zabrała mnie w nieznane miejsce. Właśnie w nim jestem. Dwa lata temu się tu wprowadziłyśmy. Oczywiście Holly za mną, dobra osoba. Bardzo szlachetna dziewczyna. Powinnam się trzepnąć w łeb. Zaśmiałam się pod nosem. Dzisiaj będzie piękny dzień, ja to czuję po prostu. Takie rzeczy widać od razu. Ryj mi się szczerzy sam z siebie.
     W czasie kiedy pakowałam się na 'jedną noc' gdzieś, zaczęłam śpiewać jakiś utwór usłyszany w radiu. O tak, kochamy z Holly śpiewać, tylko mi to nie wychodzi, a zwłaszcza już jej.
-Gotowa?- zapytał. Moją uwagę jednak przykuła paczka Lays'ów, którą trzymał w lewej ręce. Zrobiłam oczka mówiące "daj jednego". Zrozumiał, bo rzucił mi całą paczkę. No, myślę, że się jakoś dogadamy przez ten czas.
-Już możemy jechać- stwierdziłam zadowolona podnosząc się z podłogi.
-Już nie mogę się doczekać.
-Czego?
-Kiedy ich poznam- uśmiechnął się tylko pod nosem otwierając przede mną drzwi czarnego samochodu.
-To twój samochód?
-Nialla- odparł zatrzaskując drzwi i zajął miejsce kierowcy.
-Który to?- zapytałam rozsiadając się wygodniej. Przewidując, iż droga będzie dłuższa, trzymałam już gotowy telefon z odtwarzaczem Mp3.
-Blondyn, zajęty- dodał, a ja parsknęłam.
-Wcale nie musiałeś tego dopowiadać- uśmiechnął się uroczo. Widząc, że to koniec rozmowy włożyłam w uszy słuchawki.
-Przystojni są- stwierdziłam po 10 minutach ciszy. Przez ten czas męczył mnie ten Harry.
-Niezręcznie mi o tym mówić, ale masz racje.
-Dlaczego Harry jest sam?- zapytałam.
-Jeżeli masz na niego chrapkę, a myślę że mu się spodobasz, to wolałbym abyś się z nim nie zadawała- ta wypowiedź mnie lekko zszokowała.  
"Co z Harrym nie tak? Przecież jest taki przystojny."
        Te myśli męczyły mnie przez całą drogę. Nie chciałam już pytać o co chodzi. Dojechaliśmy na tak jakby dworek. Podjazd był wysypany mlecznymi kamyczkami. Budynek był dość stary, ale także zadbany i widać, że bardzo bogaty. W chwili, kiedy wysiadłam z samochodu przybyła do mnie okropna myśl, że jestem taka biedna. Tak, budynki tego typu potrafią dawać do myślenia. Dom został zbudowany z czerwonej cegły. Rozejrzałam się wokół podwórza. Naprzeciwko była górka obrośnięta lasem. Od razu wyczułam, że będę tam chadzała, bo przewidując myśli Josha będziemy tu dość często przyjeżdżać.
-Podoba się?- zapytał z dumą w głosie, jakby pokazywał mi przepiękny, własnoręczny obraz. Widocznie miałam taką minę. Tak też się i czułam. Jakbym zobaczyła obraz.
-No pewnie- wyszeptałam z niedowierzaniem.
-Wchodź- stał już podtrzymując drzwi wejściowe. "Jakim cudem on się tam znalazł?" 
Usiedliśmy na białej sofie.
-A oni gdzie?- zapytałam może zbytnio podekscytowanym głosem.
-W nocy wrócą- nie powiem, ta wypowiedź mnie nieco zdziwiła. Bo po co niby mnie tutaj zabrał, jak i tak w nocy będą zmęczeni.
-Gdzie będę spała?- zapytałam. Na pewno nie z którymś z nich. Dom taki wielki, na pewno mają jakiś gościnny pokój.
-W gościnnym
        Siedzieliśmy rozmawiając do 23:37.Moim zdaniem, to już noc.
"Powinni już być" Ta myśl męczyła mnie przez większość czasu. Co minutę spoglądaliśmy na zegarek. Czas płynął nieubłaganie wolno. Położyłam się na kanapie kładąc Joshowi nogi na kolanach. W końcu usłyszeliśmy, jakby ktoś przekręcał klucz w drzwiach. Nie myliłam się. Do domu weszła piątka zmęczonych chłopaków.

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 2

-Mam na imię Josh.-powiedział to i nagle Holly odskoczyła jak oparzona o dobre dwa metry do tyłu.  Często ją tak ponosi, więc zignorowałam to. Choć jestem młodsza, to ja zawsze zachowuję zimną krew w szczególnych sytuacjach. Muszę też przyznać, że ja też przeżyłam lekki szok, ponieważ spodziewałam się ciotki Eli. Wpuściłam chłopaka do środka i zaprosiłam do salonu, wskazując na sofę. Rudzia także usiadła, lecz po chwili dostała drgawek i nie potrafiła ich opanować. Wiedząc, że zaraz rozpęta piekło, postanowiłam wyprosić ją z domu. Zatrzasnęłam za nią drzwi bez żadnych wyrzutów sumienia, bo do jej domu był przysłowiowy rzut kamieniem. W pomieszczeniu nastał spokój i nareszcie mogłam pogadać z moim nowym opiekunem.
-Więc… kim w ogóle jesteś, że od teraz jesteś za mnie odpowiedzialny? – zapytałam siadając w fotelu.
-No wiesz… twoja matka, to siostra mojego taty. Po prostu jesteśmy kuzynami.
-Aha... dlaczego Ciebie wcześniej nie spotkałam?
-Nie wiem,  może dlatego, że praktycznie cały czas jestem w trasie - odparł. -Fajną masz przyjaciółkę – i w tym momencie oboje wybuchneliśmy śmiechem
 – Yyy... czym się zajmujesz?- zapytałam po chwili ciszy.
-Jestem… - i tu przerwał nam już udaną rozmowę dzwonek do drzwi.
-To pewnie Holly – powiedziałam ironicznym tonem – Może już się uspokoiła – mówiłam podnosząc się z siedzenia i idąc w stronę wyjścia. Holly weszła całkiem ,normalna’ jakby nie zauważała mojego kuzyna, ale zrobiła to na pokaz, żeby  ponownie nie wyrzucić jej za drzwi. Nawet rozbawiła mnie ta cała sytuacja. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Jakby ją coś trafiło. Usiadła razem ze mną i blondynem w salonie. Spokój nie trwał długo. Po chwili, za każdym razem, kiedy spojrzała na Josha zaczynały ją ponosić emocje. W końcu się zdenerwowałam i podniesionym głosem zapytałam
-Holly! Do cholery! Co aż tak na Ciebie działa?!
-To jest Josh Devine !!! – wykrzyczała tak głośno, że niemal straciłam słuch. Nie reagując na moją obojętność, kontynuowała – Nie wiesz kim on jest?! – ponownie krzycząc zadała mi pytanie.
-Yyy … moim kuzynem – odpowiedziałam z lekkim zastanowieniem. Chłopak siedział i będąc już prawie na skraju załamania nerwowego,  nie wtrącał się i słuchał naszej kłótni dalej.
-Nie, nie, nie!! – krzyczała pod wpływem emocji, nie zdając sobie nawet sprawy jak głośno – On jest perkusistą One Direction!!!
-No i co z tego? – powiedziałam obojętnym głosem – Co to w ogóle jest One Direction?! - oboje na mnie spojrzeli, jakbym zrobiła coś ponad normę.
-Taki zespół... dość znany, naprawdę nie wiesz co to? - Josh jakby doznał zupełnego szoku - Przecież nawet dzieci w Afryce wiedzą o tym zespole. -  Zupełnie nie rozumiałam o co im chodzi. W pewnej chwili zamarłam w myślach. Zastanawiałam się o co tak naprawdę chodzi z tym całym ,,One Direction". Nie mogłam znaleźć tego zwrotu w swojej głowie. Po prostu nie potrafię zrozumieć czemu moją przyjaciółkę tak podekscytował widok perkusisty jakiegoś zespołu. Na ulicach można każdego dnia spotkać wielu ładnych chłopaków. Czułam się już dość dziwnie, zerwałam się, ponieważ poczułam jakby ktoś, naprawdę mocno uderzył mnie w policzek z otwartej dłoni. Ocknęłam się i zauważyłam dwie postacie pochylające się nade mną. Usłyszałam nie do końca dobrze znany mi głos, był to Josh.
-Megane, Megane nic Ci nie jest? - spytał się opiekuńczym głosem. Takim tonem nikt do mnie nie mówił od lat. Matki nigdy nie było, kiedy jej potrzebowałam, a ojciec? Ojca praktycznie nie znałam. Zostawił mnie i matkę, kiedy okazało się, że jestem chora. To przez niego straciłam też swoją rodzicielkę. Musiała iść do pracy na pełen etat, aby utrzymać siebie, mnie i dom. No i znowu się rozmarzyłam, a Holly nie owijała w bawełnę, uderzyła mnie w twarz po raz kolejny. Wrzasnęłam ochrypniętym głosem
-Ałaaaaa, czemu tak mocno? - na ich twarzach zawitał uśmiech. Nie wiem z jakiego powodu? Takie to śmieszne, jak kuzynka, a za razem przyjaciółka obrywa w policzek?
-Myśleliśmy już, że nam zeszłaś - odparła Holly, kiedy w oddali było jeszcze słychać echo mojego wrzasku.
-Nieźle nas nastraszyłaś - dodał Devine -ledwo Cię poznałem, a już byłbym podejrzewany o zabójstwo - zażartował, mówiąc z lekkim chichotem.
-Przepraszam, często tak mam, ale matka zwykle nie reagowała na takie zboczenia z mojej strony. Nidy jej nie interesowałam. Tak naprawdę, to sama się wychowałam. Zawsze sama musiałam sobie radzić...- przerwałam, bo potężna gula ugrzęzła mi w gardle. Zawsze jak mówię o swoich uczuciach, o losie. Za każdym razem ta gula. Oczy też mi jakby wyskakują i się 'pocą' jak to Holly kiedyś pięknie przedstawiła.
-Holly zrób coś do jedzenia- rzuciłam przez ramię, a ta posłała mi wrogie spojrzenie, po czym podreptała do kuchni. Czuję, że się zemści.
-Z pewnością polubisz chłopaków- zagadał, a ja si ę wzdrygnęłam.
-Jakich chłopaków?- zapytałam szczerze zaskoczona.
-Harry, Zayn, Liam, Louis i Niall - wymienił wszystkich... chyba. Pomijając fakt, że zapamiętałam tylko dwa imiona i nawet nie wiem do kogo należą, jest świetnie. Louis i Niall, ciekawe jak wyglądają?
-Mają dziewczyny?- wypaliłam bezmyślnie.
-Tylko Harry jest wolny- uśmiechnął się podejrzanie. Szkoda w sumie...
-Kiedy ich poznam?- zadałam kolejne pytanie, ale musi się przyzwyczaić.
-Możliwe, że już niedługo